sobota, 24 stycznia 2015

Pierwsze spotkanie

Nie tylko Zauditu urodziła w ostatnim czasie. Jej przyjaciółka, Salma także wydała na świat potomstwo, córkę Athenę. Za to brat Mohatu, Isaka doczekał się córki kasztanowej maści, którą nazwał Uru.
 *
Młody książę Ahadi wybiegł z jaskini. Zaciągnął powietrze i wypuścił je z radością. Na Lwiej Ziemi nastał nowy dzień. Lwiątko pobiegło do swojego ojca, króla Mohatu. Lew z uśmiechem na ustach przywitał syna. 
- Tato, opowiesz mi o naszej rodzinie?
- Wieczorem synku, wieczorem. Teraz idź się pobawić.




Ahadi pobiegł na sawannę. Przez mgłę mało co widział. Nagle potknął się i upadł na kasztanową lwiczkę z pięknymi, szkarłatnymi oczami. Lewek otrzepał głowę z piasku.
- Przepraszam... - pisnął.
- Nic się nie stało. Jak masz na imię? Ja jestem Uru, ale niepoprawnie.
- Ahadi. Czemu niepoprawnie?-
 Uru oznacza diament, a diament to piękno, a ja nigdy nie będę piękna, nigdy diamentem... Nigdy Uru...

Szkarłatnooka spojrzała w niebo ze smutkiem.
- Co ty wygadujesz? Jesteś całkiem ładna... - mówiąc to, oboje się zarumienili - Może pójdziemy do wąwozu?
- A gdzie to jest? - zapytała kasztanowa.- Chodź za mną! 
*
Wąwóz rozciągał się na około 25 kilometrów długości, 500 metrów szerokości i 20 metrów wysokości. Kończył się rzeką, która wpadała na Rajską Ziemię.

Lwiątka z zapartym wdechem oglądali wysokie, chropowate, strome ściany, prawie pionowe. Każde słowo echo przekształcało w złowieszczy chichot, taki jak u hien. 
Uru nie odzywała się, by nie słyszeć lodowatego śmiechu pełnego goryczy i zgrozy. W chwili ciszy zabrzmiał ona sam, ani lwiczka, anie lewek nic nie powiedziało. To były prawdziwe hieny. Jeden osobnik z łatwością potrafi rozerwać na strzępy lwiątko, ale po głosach było widać, że jest ich całe stado. Lwiątka były w pułapce, strome zbocza wyglądały groźnie, upadek z takiej wysokości gwarantuje śmierć natychmiastową. Do oczu Ahadiego napływały łzy. Tyle razy tu był, a tego akurat zginie, to było takie niesprawiedliwe, gdyby tylko coś mogło im pomóc...
- Ahadi! Tu jest łagodniejsza droga na górę! Szybko, za mną!
Lwiątka gnały ile miały sił w łapach, śmiech był coraz bliżej, nagle coś pociągnęło Uru za ogon. Ku jej oczom ukazał się pysk hieny. Wytężyła wszystkie siły i skoczyła jak najdalej umie. Wylądowała przed kolegą. Biegła coraz szybciej. Zostało kilka sporych skoków, za chwilę uda się, już tylko skok. Lwiczka odetchnęła z ulgą, ciągle żyła. Serce waliło jej niespokojnie, łapy się trzęsły, policzki miała mokre od łez, po jej noce spływała krew, ale była cała. Dobiegł do niej Ahadi. 
- Udało się! Żyjemy! Odprowadzę się, Uru.
*
Kiedy doszli do granicy Lwiej Ziemi i Cmentarzyska Słoni, lwiczka powiedziała, że tu mieszka. Nie zdążyła pożegnać się z Ahadim, ponieważ nadbiegł jej ojciec Isaka i przegonił młodego księcia ze swojej ziemi.

4 komentarze:

  1. Fajne i wesołe.
    Lubię Ahadiego, szkoda że Isaka pewnie nie pozwoli Uru się z nim widywac.
    Na moim blogu pojawił sie nowy post.
    Jest tam opowiadanie o córeczce Ashy.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wiesz, że kiedy Ahadi dorósł, to był zły i nauczył tego Skazę/Takę?

      Usuń
    2. To tylko twoja wersja jak zachowywał się ahadi dla Taki/skazy.

      Usuń
  2. Zaraz zaraz.... Skoro Isaka jest bratem Mohatu to... Uru i ahadi są kuzynostwem.

    OdpowiedzUsuń